25 grudnia 2015

Drugie Święta Bolka

Merry Christmas!
Hej, to znowu Wasz niestrudzony literat, Bolek! Od przedwczoraj Państwo (a w zasadzie już od kilku dni) coś szykowali, smażyli, piekli i gotowali, smakowali - orgia kulinarna, daję słowo! Myślałem, że znów zejdzie się gromada dwunogich, że będą mnie obłapiać i głaskać tam i nazad - och znów dopadł mnie błędny tok rozumowania... Bo Państwo wszystkie te produkta zapakowali jak należy, wypowiedzieli formułkę pożegnalną, pobrali Chilusię z jej domem - tak oto zostaliśmy we dwoje z Bieluszką. Czas do wieczora zleciał niepostrzeżenie.
A o północy stało się coś przedziwnego! Zacząłem mówić językiem dwunogów! Motyla noga, przelękłem się, że już mi tak zostanie... I za chwilkę, zanim ochłonąłem - cud do kwadratu - Bieluszka też zaczęła gadać po ludzku! Kiedy zdziwienie i stress odpuściły, było nawet fajnie: ja udawałem Pana i jego trochę filozoficzną mowę, a Bieluszka odpowiadała mi głosem Pani - złudzenie było zupełne, jakby Państwo było z nami... Trochę poprzekomarzaliśmy się, zjedliśmy po sucharku, a za trochę - mowa dwunożnych była tylko wspomnieniem. Dziwne! Z Bieluszką i tak rozumiemy się, nawet bez słów. Za pomocą tego esperanto dwunogich wcale nie było inaczej - może gdyby jakiś inny ludź był tu z nami, pogadalibyśmy we troje? 

21 grudnia 2015

Magia kina

Jak żywe, motylanoga!
Znów dałem się omamić! Na rolecie słońce wyświetlało film - odległe sikorki, pasące się smakołykami (dzięki Panu te cuda!) były tak realistycznie bliskie, że nie namyślając się długo, skoczyłem - oczywiście zjechałem po rolecie w dół, bez żadnego wyniku w łapach, i jeszcze na drogę powrotną Pan posłał mi wiązankę, bynajmniej nie kwiatów!
Ech, dwunogi też nie lepsze! Od kiedy dwaj Francuzi wymyślili tą sztuczkę, miliony widzów dało się podejść, wprawić w zachwyt, nawet zaczarować... Pomiędzy dwunogami - kinooperatorami był także mój imiennik, a ilu było widzów, po tej samej stronie ekranu, co ja, tego nikt już się raczej nie doliczy...
Wciąż zdarzają się mi nowe przygody - ci moi Państwo mają szczęście, że jestem u nich! Bo według kociej filozofii - życie człowieka bez kota jest niepełne...
Bożenka, przyjaciółka Państwa zacytowała taką filozofię: "Pies patrzy na dwunoga i myśli sobie: To mójPan! A kot patrzy tak samo i myśli: oto dwunóg, nad którym panuję!". Bardzo mi się podoba ten tok myślenia. Tak będę trzymał!

20 grudnia 2015

Opłatek z przyjaciółmi Państwa

W miniony piątek znowu u Państwa było gwarnie - garść przyjaciół dwunogich zeszło się na wspólne dzielenie się opłatkiem - taki wstęp (czyli wigilia) do czasu przedświątecznego, a potem Wigilii właściwej. Na stole były różne smakowitości, poprzynoszone przez uczestników (takie były zadania zespołowe), których spożycie napełniło gości błogością, a ja ukoronowałem ich doznania organoleptyczne... Z tego grona najbardziej znam Bożenkę, chociaż wszyscy są mi znajomi. Ach - każdy dwunóg chciał mnie brać na ręce, głaskać, hołubić - aż się Chili i Bieluszce zrobiło troszkę przykro... No co ja poradzę, że jestem taki wzięty!  Andrzej i Jola, zawzięci kotolubcy wyrywali mnie sobie nawzajem, między śledzikiem i pierożkami - pozwalałem im tylko na chwilę się sobą pocieszyć! Zaraz za nimi Olga z Konradem - delikatnie wlazłem im na kolana, niech też mają coś dobrego, oprócz potraw! No i Ania z Krzysiem - kolejna para przyjaciół Państwa - co mają w domu kotkę, dużo starszą ode mnie (chętnie bym ją poznał!), także mogli sobie mnie przez chwilkę potrzymać za łapkę. Można powiedzieć, że byłem główną atrakcją wieczoru - prawdziwy gwiazdor! Jeśli nawet dwunodzy myślą inaczej, tak właśnie było!
Ja - największa ozdoba!
Podczas wieczerzy przy stole rozmawiało się o ubieraniu jakiegoś drzewka, zwanego choinką, zawieszaniu ozdób i światełek - nie znam żadnego drzewa, któremu byłoby zimno. Odwrotnie - te kawałki sosny czy brzozy, które Pan wkłada do kominka - one aż płoną żarem, i oddają ciepło nam, po tej stronie szyby... Zapamiętałem tylko, że zawiesza się na gałązkach przeróżne ozdoby - przyjaciółka Państwa Bożenka, przyniosła na wzór takie kuliste motywy, po jednym dla każdej z par. Pomyślałem sobie w kociej głowie, że też trzeba mi przystroić jakieś drwo... Więc na następny dzień wspiąłem się na drzewo zwane jabłonką, i stanowiłem jego niewątpliwą ozdobę - wisiałem bliżej szczytu jak elegancka bombka, świecąc złotem oczu i podzwaniając radośnie obróżką, na której mam zawieszony dzwoneczek antyptaszkowy...

11 grudnia 2015

Kawka dla Bolka, raz!

Niektórzy dwunożni teraz, w związku z sennymi ciemnościami rano, rozpoczynają dzień od kawy! A moja Pani nie lubi kawy, pija z rana herbatę. Pan to niezależnie, czy zima, czy lato, kawkę musi łyknąć - tylko sobie zmienia gatunki: a to z ekspresu, co bulka i syczy stojąc na kuchence, a to rozpuszczalną, a czasem parzoną tradycyjnie... Ponieważ i mnie udzielił się ten poranny nastrój senności, postanowiłem także, że spróbuję kawki!
kawka, a co?!
Ale przecież ja jestem mimo wszystko kotem i nie mogę pijać z tych samych naczyń, z których Państwo pije! Postanowiłem skosztować jeszcze innej kawki - wyszedłem na taras, omiotłem wzrokiem bezmiar podwórka - i jak strzała albo pocisk z moździerza rzuciłem się na ptaszka, co pod płotem coś dziobał, tyłem do mnie. Nie miał żadnych szans! Poczułem, jak w moich zębach drętwieje ze strachu, duża i czarniawa ptaszyna... Od razu mi serduszko zabiło szybciej, bo przecież mam, upolowałem! Ale Pan, jak zawsze czujny, odebrał mi tą wystraszoną zdobycz - więc nie dane było mi skosztować, jak smakuje kawka...

06 grudnia 2015

Mikołaj i ja

Któżby pomyślał, to już drugi grudzień w moim życiu! U dwunogich to podobno (jeśli chodzi o Grudniów) był jakiś komunista Zdzisław, podobno bardzo znany w całym kraju, ale też  jest jakiś fotograf (może nawet Pan go zna?) 
Mikołaj Bolesław
Ale nie chodzi mi teraz o facetów nazywanych Grudniami, tylko o jednego gościa, który pomimo, że zakrada się nocą do dwunogów, nie jest złodziejem - wręcz odwrotnie, on przynosi różne fanty! A na imię ma Mikołaj - jeden mój imiennik też miał na drugie tak samo
Nie chciało mi się wierzyć - że wchodzi przez komin albo kominek, a nieraz przez okno, położy coś tam dla domowników i oddala się... Ale był, był i u nas, na pewno - chociaż ja - niedowiarek, nie dostałem nic! Psy dostały po smakowitej kości, a Państwo pudełko z literkami - podobno to jest taka gra. Państwo teraz wolne chwile spędzają na słowotwórstwie planszowym. Zanim minie rok, chcę uwierzyć za wszelką cenę w tego Mikołaja - ach, żeby tak przyniósł mi pudełko, worek albo skrzynkę, a w niej kilkanaście myszek...