|
leżę, ale czujnie! |
Jestem, według Państwa słów - Bolek
Szkodnik, Bolesław Chuligan albo Zbój Bolek! Bo gdybym się miał uderzyć w swą cherlawą pierś kocią, to rzeczywiście - zaczynam być
niegrzeczny... Ale każdy by się poddał, mając w zasięgu kłów taką fajną, usmażoną
rybę... Państwo smażyli ją w dzień
bezmięsny - ale pachniało! Pan swoją porcję zeżarł natychmiast - nam, czworonogom tylko jakieś kosteczki niewarte uwagi rzucał. A Pani swoją
połowę podzieliła jeszcze raz na pół, i te drugie
ćwierć odłożyła na
potem. Niby nie stało na stole (Pani mnie zgania ze stołu - czasami z
klapsem, czasem tylko mówi
apsik!), tylko na
lodówce, ale oczom kocim, a i nosowi nic się nie ukryje! I
cichaczem, gdy Państwa nie było w domu - wskoczyłem na ten biały
słupek, trochę zjadłem sam, a resztę zrzuciłem na
podłogę, żeby moje koleżanki też coś z tego miały - panuje wśród nas
sitwa przy organizowaniu jedzonka.
Ale największe
cięgi zebrałem od Pana, kiedy wlazłem pod
wannę, do
szafy i zniszczyłem
kwiatek - Pan najpierw krzyczał, że mi
wleje (nie rozumiem, co miał mi wlać? Może mleko?), a potem dał mi
tęgiego klapsa, ale wcale mnie nie
bolało... Pan jest jednak fajny, jak na dwunoga - zapowiada
lanie, ale to tylko
pogróżki...