Wreszcie mam swój osobisty dokument! U dwunogich nazywa się toto dowód osobisty, i jest plastikową tabliczką. Ja mam książeczkę (ale nie oszczędnościową...), w której zapisane są wszystkie moje dane osobowe. Dodatkowo założyli mi teczkę, a w niej będę zbierał różne wpisy i wyniki badań... Dodatkowo dziś wbili mi w plecy sztylet z trucizną! To się nazywa u dwunogich "szczepienie" i ma mnie ustrzec przed niesamowicie groźną chorobą, rodzajem zdenerwowania... Taka to solidarność z dwunogimi - obiecują że będzie miło, a w cieniu czają się z zastrzykiem...
Na szczęście raczej nie będę cierpiał samotnie: Chili już jest przygotowywana do takiej samej procedury... A może nawet Bieluszka dołączy? Żeby bronić się przed nadmierną opiekuńczością dwunogich, gotów jestem za plecami Państwa założyć Związek Przestępczy...