01 grudnia 2018

Zapachy, wokół zapachy...

 

Chuchnij! Piłaś?

Według tych kartek, które dwunogi zrywają czy przekładają co jakiś czas na ścianie albo w książce, to dzisiaj jest Światowy Dzień Puszczania Bąków! Uczciłam to święto nad wyraz solidnie - nawet Pantata, który jest miłośnikiem zapachów egzotycznych - kręcił nosem... Bo w misce były takie fajne ścinki z kapusty i kość szpikowa, i wątroba z martwej świni, i szyja ptaka zwanego indykiem, i skóra z dorsza - była uczta na miarę Lukullusa! Skóra z rybki została na deser i nie umyłam po niej zębów. Pewnie dlatego kadziło mi z pyska trupem... Ja sama siebie nie obwąchuję (szkoda mi nosa na bzdury!) więc opowiadam, co mówiła mi psiostra Chili. Natomiast podczas spaceru wręcz upajam się obcymi lub znajomymi zapachami: a to jakiś psubrat nasikał pod drzewem, a to ludź splunął, a to kot potrącony przez auto wyzionął ducha czy w końcu jakaś psiostra przykucnęła...
I za każdym razem jest to inna mieszanina pachnideł! Uwielbiam wąchać - czyżbym była uzależniona?

13 października 2018

Wizyta na Maszkach

Rozmawiamy z Gają...
Dziś Pantata mnie zabrał na wycieczkę, do siedliska w środku lasu - mieszka w nim ze swoją samiczką jego kolega ze szkoły (to takie miejsce, gdzie dwunogów uczą różnych niepotrzebnych rzeczy). Tam spotkałam starszą psiostrę o ksywie Gaja. Może nie wyglądało to na serdeczny dialog, ale my, czarne psy nawet bez słów czy tam szczekania umiemy się porozumieć. U dwunogów to bardzo rzadko występuje, chyba że się kochają (mówię tylko to, co słyszałam z tego czarnego, płaskiego czegoś, co dwunożni nazywają telewizorem). 
Pantata i ten jego koleś wcale na nas nie zwracali uwagi - byli zajęci swoją gadułką. To dobrze o nich świadczy - bo my, psy wcale nie pragniemy być ciągle inwigilowane... Ciekawe, czy jeszcze kiedyś raz uda mi się pohaukać z tą gładkowłosą nimfą?

01 października 2018

Redaktorka Kika

Kolegium redakcyjne
Ta moja większa, młodsza siostra Kika jest nad wyraz pojętna! Już umie powiedzieć Panu, że potrzebuje skoczyć za róg na szybkie siku... I kilka innych rzeczy umie - najtwardszą kość w zębach skruszy na pył albo wskakuje do auta Państwa jak pasikonik
Więc wymyśliłam sobie, że na trochę przekażę jej obowiązki literackie - na pewno szybko opanuje zasady poprawności językowej. Z tym językiem to już wyprawia takie rzeczy, o których mnie się nie śniło - z rozkoszą liże Pana po rękach, nogach a nawet czasem po twarzy! Inna rzecz, że Panu to absolutnie nie przeszkadza... 
Dziś Pan ma akurat urodziny - wiecie, jaki ten nasz Pan jest stary? Gdybym żyła tylko jedną trzecią z jego wieku, miałabym 100 lat (oczywiście, w przeliczeniu...)! Więc jemu i sobie w prezencie dam nową współpracownicę - niech się młodzież wprawia w pisaniu, a nie tylko leży na kanapie...

16 września 2018

Sercowe rozterki

organ miłości
Wczoraj albo przedwczoraj Pantata nam dał do zjedzenia taki przepyszny fragment wołu - bez żadnego tłuszczu ani żył! To mięsko nazywa się "serce" - i podobne jest bardzo z wyglądu i kształtu do takiego, wyciętego scyzorykiem przez durnego dwunoga na korze drzewa, które kiedyś obsikałam. W czasie, kiedy ja swój kawałeczek pomału żułam w zaciszu budki, a Kika swój przydział połknęła jak pigułkę - w szklanym pudełku dwunogich pokazywali jakiś "film". Było w tym filmie o dwojgu młodych dwunogów - ten samiec mówił do swojej samiczki, że kocha ją, całym sercem. Zastanowiło mnie to, bo serce to serce, takie same jest kurzecze, świńskie, wołowe (tylko niektóre mniejsze) - to i dwunogi mają chyba podobne? Ja w swoim pożywieniu nie znalazłam niczego do "kochania", chociaż uwielbiam pyszne jedzonko - więc o co chodziło tym na ekranie? Inna rzecz, że my - czterołapy, bezwarunkowo uwielbiamy nasze Państwo. I Państwo nas bardzo lubi - ale żeby łączyć uczucia z konsumpcją? Psiboże! 

05 września 2018

Pan profesor Pan

Jutro sprawdzian!
Mniejsze, młode dwunogi zakończyły podobno czas wypoczynku i znów chodzą do jakiejś tam szkoły. Tam ich podobno uczą starsze dwunogi - jak wyciągać pierwiastek, z czego składają się kamienie, gdzie się stawia przecinek albo w którym miejscu jest najwięcej tego, co niby jest cenne... 
Nas takie sprawy wcale nie interesują - ale w naszym stadku nauka jest niestety także obowiązkowa! Państwo wciąż nas strofują (głównie młodocianą moją siostrę przyrodnią, Kikę), czasami nagradzają i ciągle sprawdzają, czy pamiętamy to, co kiedyś ktoś nas nauczył.
Ja najlepiej umiem spać w budeczce i szczekać na kolegę naszego Pana, niejakiego Zenka. I jeszcze umiem prosić o coś pysznego, co tam Państwo jedzą, czego by nie jedli - śledzie, zupę grochową czy lody... 
Co do Kiki, to nauczyła się już leżeć na kanapie i przymilnie lizać ręce Pana. A skąd wiedziała, jak zakraść się chyłkiem i pogryźć buty Państwa niepostrzeżenie, acz dotkliwie? Kto ją wyszkolił z metod zakopywania kości pod drzewami? Dobrze, że wie, gdzie się robi siku! 
Nasz Pan wciąż jej tam mówi, co wolno a co nie wolno. Czasami to się sprawdza, ale częściej Kika zapomina, czego znów tam nie wolno. I nauczanie trwa i trwa - może kiedyś zapamięta? Dobrze, że Pan jest łagodny i nie naucza batem!

07 sierpnia 2018

Kości zostały rzucone!

Znaczek skarbowy - według psa...
Od czasu, kiedy w naszym stadzie zagościła czarnowłosa suczka Kika, coraz częściej w miseczce pojawiają się te najcudowniej na całym świecie pachnące, obrośnięte mięsem lizaki, smoktaki i gryzaki! Państwo mówią na toto w skrócie: kości. Ale coś im się chyba pomyliło - kości to ja i inne pieseły mamy w nóżce, a Kikusia nawet w plecach - i nie ogryzamy, nie ssiemy sobie łap?
Podobno te (no, niech tam, niech będą nazywane kośćmi) elementy są bardzo zdrowe - mają w sobie wszystkie witaminy, potrzebne psom do życia. Najbardziej to one nam są potrzebne do upajania się smakiem i do siłowania się między sobą - która dłużej będzie pilnowała swojej zdobyczy! Takie drobniejsze zjadamy szybciutko, a takie większe, to według uznania. Ja swoje trzymam w swoim domku - mam je zawsze na oku. A Kika swoje skarby unosi do ogrodu i wkopuje pod drzewami - może ma nadzieję, że wyrosną z nich nowe?

25 lipca 2018

Całuj psa w nos!

Buzi!
Jakoś tak w tamten czwartek czy innego dnia było Święto Całowania! Obchodziły je głównie dwunogi - nawet nieznajomi pozwalali sobie na zbliżanie części gryząco-mówiącej do tejże samej u współświętującego! 
My, czterołapy domowe - od zawsze, bez szczególnego dnia czy hasła - okazujemy miłość i szacunek dla naszych Państwa. 
Przoduje w tym Kika - ależ ona jest całuśna! Jak wysunie swój długi, różowy pasek jęzora, to musi go oprzeć na Panu, bezapelacyjnie...
Panu także sprawia radość to obcałowywanie, a Pani wręcz przeciwnie, choć między sobą cmokają się niemalże co chwilę...
 Ja raczej rzadko jestem tak wylewna - ale także kocham swoich Państwa, naprawdę! Moja koleżanka Tina, która była u nas bardzo niedługo, całowała dyskretnie - raz, i starczy... Może nasza rasa taka jest?

02 lipca 2018

Dzień Pieseła

świętujemy!
Wczoraj było nasze święto! W kolorowym pudełku dwunogich jeden obwieścił - Państwo samo z siebie to pewnie by nie pamiętało... Ale jako że Pan zawsze ma coś dla nas, to dostałyśmy z Kiką po solidnej porcji mięska z warzywami. Dwunogi nazywają toto "śniadaniem". Potem Państwo także przystąpili do wspólnej miski. Ich jedzenie wcale nie było takie piękne - jakieś pieczywo i coś tam na dokładkę, i obowiązkowy kubełek brązowej jak moje oczy cieczy, nazywanej jakoś tak: "siorbata" albo "herbata"...
Ale najlepszy był deser - dostałyśmy (każda z nas osobno!) po kawałku cudownie pachnącej kości! Psiboże! Szybciutko zaniosłam ten skarb do swojej budki, żeby się delektować aromatem zdechłej świnki! Kika - ten nienasycony żarłok, swoją część wyniosła na taras i tam wgryzała się weń, rozsiewając wokół woń... 
Pani nie była zachwycona tym zapachem, mówiła nawet, że nam będzie spomiędzy zębów "śmierdziało" i robiła przy tym niemiłe grymasy. A, co tam - pośmierdzi i przestanie. Za takie smakołyki dałam Panu ognistego całusa - bez wzajemności... 
Dlaczego???

08 czerwca 2018

Dni dzieci

Spocznij, wolno wąchać!
Podobno dwunogi obchodzą raz w roku Dzień Dziecka - dziwne, tyle mówią o tych dzieciach (urodzonych i nie-), a tylko jeden dzień w roku im poświęcają. My z Kiką czujemy się jak córeczki Państwa - głaskane i hołubione na wszystkie możliwe sposoby. Państwo wręcz wyrywają sobie nas z rąk... I my celebrujemy każdy z naszych dni! 
Bo każdy z nich jest inny - raz deszcz, raz słońce, raz w misce wół a raz kura, czasem jakieś sucharki a czasem gnaty (ach, ten szpik, co przenika mój nos do szpiku!) - ale nie ma dnia, żeby się nie poprzytulać do Pani-Mamy albo Pana-Taty... Kika to wręcz uwielbia najpierw umyć swoje nogi w misce, a potem osuszać je o pańskie spodnie lub koszulę. Ja wolę tradycyjnie - rozpłaszczyć się na Pani nogach albo brzuchu i wymieniać się ciepłem. Nie ma to jak ciepłe przyjęcie!

27 maja 2018

Wszystkie muchy to...

trzy latawice
Ja to już nie zwracam uwagi ma te fruwające bzykałki - wiem, że pochwycić taką pyskiem, to jakby wygrać główny los na loterii z kośćmi... Ale moja młodsza siostra, o dużym, pełnym zębów pysku - ciągle stara się zapolować na dodatkowe źródło białka! Pewnie jej potrzeba różnych odżywek, bo intensywnie buduje mięśnie - jeżdżą z Panem na treningi do siłowni, na wzór niektórych dwunogów. Na placu ćwiczeń odbywają się biegi w kółko albo przed siebie, oraz kopanie dołów. Czasami są to zajęcia indywidualne, ale częściej grupowe. Zawsze na koniec pewnego etapu jest popijawa wody ze wspólnej miski... 
Mogę się założyć o całego wołu, że nic z tego polowania na muchy nie będzie - bo Kika, pomimo mnóstwa zalet, przynależnym szczeniakom, nie umie fruwać!

25 maja 2018

Kika wymiata!

Od paru dni po powrocie z przebieżki z Panem, Kika pada na pysk! Ten Pan, to hoho, jeszcze tyle ma energii, by zmęczyć moją nieumęczoną siostrę? Bo ileż można biegać?
Pędem do zdrowia!

Wszystko się wyjaśniło, kiedy wybraliśmy się obatrzej na ten spacerek - Pan nigdzie nie biega, tylko wsiadają do autka i jadą w takie miejsce, które dwunogi przygotowały dla nas! I tam można poszaleć samemu, albo w towarzystwie innych dziewczyn (bywają także chłopcy!), tam można leżeć w trawie do góry brzuchem! 
Kika nie byłaby sobą, gdyby leżała w trawie jak zwój czarnego futra. Ona biega tak, jakby miała pobić rekord prędkości! A ja sobie potruchtałam w swoim tempie. Spotkałyśmy się przy kępie traw, w połowie drogi.
Czasami do tej wyszalni przychodzą inne dwunogi, ze swoimi czterołapami. O, wtedy to jest szaleństwo zbiorowe - taka orgia sportowców! Najważniejsze, że Kika dorównuje starszym, już wytrenowanym. Trzymam za nią kciuki!

13 maja 2018

Wstrętni sublokatorzy

skrytobójcy, fuj!
Słyszałam o tym od Bolka, a i Bieluszka coś tam wspominała, że bywają w naszym uporządkowanym świecie różni, nieproszeni goście. Otóż i z Kiką przybyło dwóch, a może nawet trzech imigrantów z łąk i pól Podlasia! Tacy to wędrowcy...
Najgorsze, że były to kleszcze, obrzydliwe i krwiożercze robale, wgryzające się w ciało i pozostawiające po sobie ślady w postaci śmiertelnej choroby. Jak dobry Pan Bóg mógł stworzyć coś równie złego? 
Kikusia dosłownie z dnia na dzień osłabła - nie w głowie jej było podgryzanie Pana! Trawiła ją gorączka... Na szczęście nasze Państwo jest bardzo wyczulone - natychmiast, pomimo świętego dnia trzeba było pieseczka ratować! Od tej cioteczki, co poobcinała mi pazurki, dostała Kika zastrzyk nowej energii z lekiem. To był ostatni dzwonek!
Teraz, kiedy leżymy sobie z Kiką na kanapie (jak Państwo nie podgląda!), ona opowiada mi, jak się strasznie bała, że nie dożyje swoich pierwszych urodzin! I dlaczego tak kocha tego swojego Pana, wybawcę... A ja jej mówię, że nasi Państwo są dlatego tacy niezwykli, bo mają nas!

10 maja 2018

Dwa krwiaki Dominiki

Kika de Baskerville
Och, ta Kika, moja młodsza siostra, to dopiero jest ścichapęk! Tylko mnie i Państwo podgryza tak delikatniutko i pieszczotliwie - a gdy nikt nie patrzy,  jak uzbrojony tasiemiec - wgryza się. W głąb duszy! Kiedy Pan zabrał ją do domu swojej dwunogiej i zroweryzowanej siostry, Dominiki, to Kikusia zamiast podziękować grzecznie za podaną miarkę wody, poturbowała pomocną dłoń nosem i językiem. I to dwukrotnie! To natychmiast u gospodarzy zaowocowało wybuchem nieskrywanej niechęci do psów, a zwłaszcza czarnych...
Oczywiście, mnie Kika nic nie powiedziała, trzymała swą psią mordę w kuble. Sprawa się stała głośną, gdy poszkodowana rozmawiała z naszą Panią. Szepcząc do słuchawki objaśniła, że na skutek całkowicie nieodpowiedzialnej i w dodatku niezapowiedzianej wizyty Pana - posiadła aż dwa krwiaki. Co ciekawe - bez śladów pokąsania...
Ja, znawczyni skłonności Dominiki do ubarwiania świata, nie uwierzyłam w ani jedno słowo tej opowieści - skąd w dwunogach takie skłonności do bujania? 

07 maja 2018

Wodowłaz Kika

poproszę dowody!
Bolek miał rację, kiedy miauczał mi, że będę kontynuowała jego dzieło! Ale jak pies ma pisać o kocich sprawach? To jakby przeciw naturze! Bo niby skąd miałam przypuszczać, że będzie w naszym stadzie nowy pyszczek? No, na razie mordeczka mała, choć i tak mnie podgryza pieszczotliwie i boleśnie - strach pomyśleć co będzie, kiedy podrośnie? Będzie miała paszczę jak rekin-ludojad (Pana już ugryzła ze dwa razy w nos...)!
Na razie rekiństwo przejawia się w umiłowaniu wody - Kika w każdej wolnej chwili włazi z butami do miski pełnej wody, którą nasz Pan codzień napełnia i stawia na środku trawniczka. Może ona nie jest groenendael, jak twierdzą dwunogi, tylko wodowłaz? To by ją tłumaczyło...

02 maja 2018

Moja nowa psiostra

Kika Negra
Państwo jakoś tak dziwnie się zachowywali - a to patrzyli w te deski z obrazkami, a to szeptali między sobą, a to jakoś pachnieli inaczej - nie wiedziałam, co to za zmiany nadejdą, ale że nadejdą to pewne: jak kość i kość to dwie kości! Aż wzięli mnie ze sobą do auta, w środku tygodnia! No, to chyba nie na działkę wyjazd... Trochę się bałam, że przez moje nerwowe poszczekiwania oddadzą mnie gdzieś? Państwo mogą wszystko przecież! 
Ale nie! Ruszyliśmy z kopyta i po jakimś czasie przyjechaliśmy do miejsca, gdzie był drugi piesek! W dodatku psiostra - suczka! Jeszcze trochę miałam stracha - pewnie mnie wymienią, jak nabój w autosyfonie! Państwo zajęło się rozmową z tubylczymi dwunogami - a ja pociągnęłam za język tą czarnulkę: ona mówiła mi na ucho coś o domu tymczasowym (namiocie? hotelu?) i o adopcji. Nie rozumiałam tej gadaniny - nie dla mnie takie trudne słowa! 
A potem gdy Pan zarządził odwrót - ta czarniawa psinka też wsiadła! Och, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, że będzie nas dwie - znów będziemy sobie wyrywać miskę! Pani została matką chrzestną - powiedziała, że psinkę będzie się wołać "Kika"!
W domu - trochę spania i trochę zabawy. Cholerka, większa ode mnie jest ta Kika! Ale nie dam sobie odebrać stanowiska księżniczki - choćbym miała jej odgryźć ogon!

13 kwietnia 2018

Święto łamigłówki

Mistrzyni układania się do snu...
Hejka, dwunogi! Czy wiecie, że dziś obchodzicie Dzień Scrabble? 
Moi Państwo (od niedawna wyznawcy tego słowotwórczego hazardu) czy dzień, czy wieczór, do nocy - wraz z Anią i jej mężem Krzysiem ciągle prześcigają się w układactwie "kostek" tworzących jakieś tam "wyrazy". Żeby oddać sprawiedliwość - owe "kostki" wcale nie smakują jak kości. Co do "wyrazów" - nie wypowiem się...
Natomiast z okazji dnia, fetującego "układanie" przypomniała mi się moja starsza siostra Bieluszka. Ach, jak ona cudownie umiała się układać do spania! Nieważne, czy na miękiej kanapie, czy płytach kamiennej posadzki - aż się chciało przyłączyć!
I co ja teraz zrobię - biedna, samotna chihuahua? Daję Państwu co rusz sygnały, że potrzebuję towarzysza, ale Państwo jakieś gamoniowate. Niby potrafią wyczytać coś z plastikowych kwadracików, ale wysłuchać mowy mej to już nie... Muszę chyba ich silniej zmotywować - zębami!

02 marca 2018

Czas rakietą pędzi, a ja śpię

Nawet się nie spostrzegłam, że od czasu mojego poprzedniego haukania do Was minął miesiąc! Przez te dni troszeczkę bardziej się przyzwyczaiłam do moich Państwa, tylko Zenka nie lubię! Bolesława wspominam ciągle - a to odwiedza mnie we śnie, albo pojawia się jak duch zapachu, kiedy powącham coś, co kiedyś trzymał w łapach. No już trudno - od czasu do czasu będę szczekać po Internecie, co słychać w naszym stadzie, żeby jego kocia dusza była spokojniejsza. Czekajcie - muszę to wszystko sobie poukładać w główce, a malutka jest...

08 lutego 2018

Odejście Bieluszki

droga Bieluszki
Moja siostra Bieluszka, a w zasadzie babcia zastępcza - osiemnastolatka, z dnia na dzień jakoś osłabła. Kasłała, pociągała nosem i nie chciała leżeć ze mną na ciepłej podłodze. Ki diabeł? Pytałam ją o co biega, ale tylko postękiwała, że słaba jest... No i cóż tam - nikt jej nie każe nosić worków z węglem! Pan ją woził gdzieś do doktora, dawał pigułki i głaskał - a Bieluszka dalej kasłała. Powiedziała mi nawet, że już jej się nie chce żyć! Głupia jaka - jak to można nie chcieć szczekać zza płotu, sikać w trawie i wyjadać pyszności z miseczki?
Państwu też się udzielił nastrój babci Bieluchy - chociaż nie kaszleli ani nawet nie mieli kataru, cichutko jej podawali smakołyki pomieszane z tabletkami.
I jednego zimowego dnia Pan pojechał z nią na badanie kontrolne - a wrócił sam... Powiedział, że Bieluszka odeszła, tylko nie mówił dokąd... 
Smutno bardzo było nam wszystkim. Państwo nawet popłakiwali skrycie - tyle lat przeżyli razem, od jej urodzenia...  
Pocieszające jest to, że tam, gdzie poszła, na bank już nie kaszle, tylko dokazuje z innymi psami! I pewnie spotkają się z Koko, Muszką i Bunią - we trzy poczekają, na pewno kiedyś do nich dołączę...

16 stycznia 2018

Dzień pikantnych potraw

Chili con Carne - żarcie ma moje imię!
Dziś jest światowe święto Pikantnych Potraw - czyli moje! Przecież to ja mam wpisane w dokumentach rodzinnych, sięgających do arystokratycznej piątej prapraprababki wstecz i takiegoż dziadka, a które to dostałam po urodzeniu i zabrałam na drogę do moich pierwszych i drugich Państwa, imiona: Chili Pepper de Tricolor! A przecież w świecie opasłych od zjadania pyszności dwunogów, przyprawy: pieprz i chili to bardzo pikantne posypki...
Ciekawe, że pomimo posiadania imion tak ostrych jak brzytwa, nie jestem zwolenniczką takiego jedzenia? Wolę raczej takie świeże, nie doprawiane mięsko, najchętniej fragmenty jakiegoś młodego wołu. Nie pogardzam również drobiem ani świńskimi podrobami - mój stosunek do serc czy wątróbek jest bardzo pozytywny! Natomiast ryby lubię usmażone - z niecierpliwością drętwieję u stóp mojego Państwa, oczekując, aż spadnie na podłogę kręgosłup czy skóra z dorsza...
W domowych opowieściach o superpsicy imieniem Koko wciąż przewija się epizod z solonymi śledźmi. Kokusia była bardzo grzecznym psem i nie potrafiła odmówić poczęstunku, zwłaszcza od babci mojego Pana, co potem odchorowała (i przy okazji umęczyła Panią). Pomna tej przypowieści - w życiu bym nie wzięła między zęby jakiegoś tam śledzia! A fuj!