organ miłości |
Wczoraj albo przedwczoraj Pantata nam dał do zjedzenia taki przepyszny fragment wołu - bez żadnego tłuszczu ani żył! To mięsko nazywa się "serce" - i podobne jest bardzo z wyglądu i kształtu do takiego, wyciętego scyzorykiem przez durnego dwunoga na korze drzewa, które kiedyś obsikałam. W czasie, kiedy ja swój kawałeczek pomału żułam w zaciszu budki, a Kika swój przydział połknęła jak pigułkę - w szklanym pudełku dwunogich pokazywali jakiś "film". Było w tym filmie o dwojgu młodych dwunogów - ten samiec mówił do swojej samiczki, że kocha ją, całym sercem. Zastanowiło mnie to, bo serce to serce, takie same jest kurzecze, świńskie, wołowe (tylko niektóre mniejsze) - to i dwunogi mają chyba podobne? Ja w swoim pożywieniu nie znalazłam niczego do "kochania", chociaż uwielbiam pyszne jedzonko - więc o co chodziło tym na ekranie? Inna rzecz, że my - czterołapy, bezwarunkowo uwielbiamy nasze Państwo. I Państwo nas bardzo lubi - ale żeby łączyć uczucia z konsumpcją? Psiboże!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz