01 lutego 2015

Zbój Bolek

leżę, ale czujnie!
Jestem, według Państwa słów - Bolek Szkodnik, Bolesław Chuligan albo Zbój Bolek! Bo gdybym się miał uderzyć w swą cherlawą pierś kocią, to rzeczywiście - zaczynam być niegrzeczny... Ale każdy by się poddał, mając w zasięgu kłów taką fajną, usmażoną rybę... Państwo smażyli ją w dzień bezmięsny - ale pachniało! Pan swoją porcję zeżarł natychmiast - nam, czworonogom tylko jakieś kosteczki niewarte uwagi rzucał. A Pani swoją połowę podzieliła jeszcze raz na pół, i te drugie ćwierć odłożyła na potem. Niby nie stało na stole (Pani mnie zgania ze stołu - czasami z klapsem, czasem tylko mówi apsik!), tylko na lodówce, ale oczom kocim, a i nosowi nic się nie ukryje! I cichaczem, gdy Państwa nie było w domu - wskoczyłem na ten biały słupek, trochę zjadłem sam, a resztę zrzuciłem na podłogę, żeby moje koleżanki też coś z tego miały - panuje wśród nas sitwa przy organizowaniu jedzonka.
Ale największe cięgi zebrałem od Pana, kiedy wlazłem pod wannę, do szafy i zniszczyłem kwiatek - Pan najpierw krzyczał, że mi wleje (nie rozumiem, co miał mi wlać? Może mleko?),  a potem dał mi tęgiego klapsa, ale wcale mnie nie bolało... Pan jest jednak fajny, jak na dwunoga - zapowiada lanie, ale to tylko pogróżki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz