11 lutego 2015

Karnawał zwierząt

Ja z Chili...
i sam...

Dzień po dniu upływają nam na zabawach - w końcu mamy karnawał! Kiedy się wyszaleję z Chilusią, śpię sobie przy kaloryferze, jak kiedyś moi przodkowie spali na zapiecku. W sumie najlepiej wychodzą nam dwojgu te poranne i popołudniowe gonitwy - oboje jesteśmy czarniawi, ale nie ciemniaki. Z Bieluszką i Felicją zabawy są słabsze: mamy tylko wspólne miski - pod schodami stoi ogólnodostępna woda, a na pięterku mamy wyszynk mleczny. Co wieczór za to skaczę po łożu, gdzie Państwo śpią - na wskroś albo po przekątnej. Taką mam gimnastykę przed zaśnięciem... Pani nie jest zbyt zadowolona, dlatego staram się bardziej Pana udeptywać...
W tej chwili wjechałem do pokoju na grzbiecie Felicji - och, jaka była głośno niezadowolona! Przez chwilę czułem się jak dżokej ujeżdżający rumaka - szkoda, że Pan schował aparat, byłoby szałowe foto! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz