21 lipca 2015

Wolna chata po raz wtóry!

W miniony piątek Państwo szybko się spakowali: pobrali budkę z Chilusią, różne kosze i tobołki, jedzenie i picie - na pewno pojechali na tą egzotyczną wyspę w zieleni, którą nazywają w swoim żargonie "działą"...
No to mamy z Bieluszką wolną chatę! Myślałem, że jak i poprzednio - mogę spać na poduszce Pana, mogę pić z jego kubka (pod warunkiem, że zostawił coś do picia...), a Bieluszka może bezkarnie wylegiwać się na kanapie! Ach, myliłem się prawie we wszystkim - tylko to, że Państwo pojechali, było niepodważalne, bo z samego sobotniego poranka do domu wkroczyła Dominika ze swoim Tatą, więc nastrój leniwej samotności we dwoje prysł jak mydlana bańka! Owszem, wypuściła nas na moment, ale zaraz musiałem wracać - za to dostałem z jej ręki pyszną torebkę mięska w sosie - jakaś odmiana od sucharków. Myślałem, że ta inspekcja zakończy się i zostaniemy sami z Bieluszką, ale gdzie tam! Następnego poranka znów Dominika sprawdzała listę obecności - jak ci dwunodzy mają siłę tak nas inwigilować? A wieczorem - Państwo wrócili, wypoczęci... Chilusia miała tyle do opowiadania, że jeszcze dziś bolą mnie uszy od słuchania...                

15 lipca 2015

Przechadzka Bieluszki

całkiem nie tak szli...
Znów coś mam do powiedzenia, ja, Bolesław! Ale nie będę opowiadał o sobie - dziś kilka słów o Bieluszce... Mówiłem już Wam, jaka to poczciwa, domolubna psina. Nikt jeszcze nie widział jej na spacerze... Raz, gdy poszła z Panem do jego kolegi, zamiast przyjmować pieszczoty młodych dwunogów, piszczała spod fotela, aż trzeba było czym prędzej wracać. Och, jakże nie lubi Bieluszka opuszczać domowych pieleszy! Do dzisiaj tak było, ale wciąż mnie Państwo zaskakują! Bo Pan wyjął skądeś ubranie, ażurowy komplecik z czerwonawych pasków i zapiął na Bieluszce. Potem dopiął prosty pasek, z którym już wychodził z Chilusią - i poszli, kurtka na wacie, a Bieluszka ani pisnęła! Wrócili po jakiejś półgodzinie, może trochę dłużej. Bieluszka mówiła mi potem, że szli noga w nogę, wzdłuż tej ulicy pełnej ryczących aut, aż doszli do jakiegoś ni to sklepu, ni mieszkania, tam trochę postali, a potem wrócili. Po co była ta przebieżka, Bieluszka nie potrafiła powiedzieć. Ale musi być to jakiś cichy plan naszego Pana. Ciekawe, kiedy się dowiem, cóż to za intryga?

07 lipca 2015

Medal (s)Pokoju

Kotu to zawsze wiatr w oczy! Ja, jak byłem u doktora od czterołapów, to dostałem tylko tekturową teczkę, a Chilusia, może dlatego, że Jej Wysokość - otrzymała z rąk dwunogiej lekarki medal! I to nie byle jaki, bo świadczący o poddaniu się szczepieniu! Pocieszające jest to, że może teraz mniej będzie się wściekać na wszystkich przechodzących nieopodal płotu... Jeszcze Bieluszka będzie miała delegację do zabiegowego - jak co roku, też w niej powinna być zwalczana nadmierna nerwowość, czyli wściekłość albo wścieklizna...

01 lipca 2015

Święto moich sióstr (przyrodnich)

Któżby pomyślał - dziś mamy Dzień Psa! To zapewne dlatego Pan wczoraj pobrał Chilusię i pomaszerowali gdzieś... Chili powróciła pełna wiadomości - opowiadała, jak pewna dwunoga doktorka przemawiała do niej czule, poczęstowała czymś pysznym oraz że dokonała jej pedicure... Pan też był dla Chili miły - uspokajał, chociaż wcale a wcale to struganie pazurków nie bolało! I Chilusia przyszła ochoczo, na własnych nogach całą drogę do tam i z powrotem!
A Bieluszka dostała dziś kawał mięska, na równi, jak Chili. Taka była część oficjalna święta. Podobno wieczorem pod stołem ma się odbyć balanga - ja też jestem zaproszony! Ale będzie się działo!