taki jestem w pracy... |
Czasem kiedy tak sobie leżę, mam przymrużone, niby zaspane oczęta, ale ucha nadstawiam pilnie, jak mój imiennik z Wybrzeża - po prostu, pracuję! Tyle, że nie noszę tych wieści dalej, do jakiejś zbiorowości ani wręcz biura.
Zwyczajnie - dobrze jest, gdy wie się!
Raz podsłuchałem w ten sposób rozmowę Państwa z Anią i Krzysiem, podczas gry w scrabble - wynikało z niej, że ich bezimienny kot odszedł. Cholerka - gdzie mógł sobie pójść, skoro na Krzysiowym balkonie miał wszystko, czego kocia dusza zapragnie? Czy uciekł od tego dobrobytu i stał się kocim pustelnikiem? A może go porwali jacyś Azjaci i zjedli? Tyle przeróżnych myśli przelatywało przez mą małą kocią główkę! Choćbym myślał jeszcze sto dni, nic nie wymyślę... Zapytam kolegów, kiedyś nocą: "Quo vadis, nostrum feles?" O, i przy okazji błysnę intelektem i znajomością języka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz