Bez ściemy! W kolorowych kartkach dwunogich, co się je zrywa po trochu albo pożółkłe pali w całości jest wpis jak byk (chociaż nie umiem czytać, ale wierzę tym, co umieją...) - dziś jest Dzień Czarnego Kota! Więc na pewno nie jakiegoś tam, nieznanego - tylko Bolusia... Chociaż tak został uczczony, po tym, jak ci skośnoocy biedni studenci go zjedli przed sesją poprawkową... Tak twierdzi czasem mój Pan, a jemu wierzę bezgranicznie. Chociaż nie we wszystko - bo Pan zapiera się swoimi oboma nogami bardziej niż ja czterema na niechcianym spacerze, że już żaden kot nie przestąpi progu naszego domu, z zamiarem pozostania w nim na dłużej... A ja po cichutku sobie pomrukuję, powarkuję - że może nie będzie czarny, może nie będzie władczym samcem, może nie będzie mieć imienia na "Be" i może nie wkrótce - ale przyjdzie kiedyś na pewno!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz