30 maja 2016

Przypadek trzeciego Siuksa

Pan, kryjąc swe zmartwienie pod maską dowcipu orzekł, że wstąpiłem do szczepu bolesnych, Kolorowych Stóp! A wszystko za sprawą trochę nieudanej sobotniej imprezy... Dokładnie nie pamiętam, ale się działo! - dwunogi szaleli: grali głośno swoją muzykę, co we wrażliwych kocich uszach brzmi jak "Umpa-Umpa", krzyczeli (podobno z radości), wreszcie strzelali z tekturowych rurek iskrami i pospolitym hałasem... I cholerka, za blisko jednej takiej strzelającej rury się znalazłem - straciłem słuch! W tym momencie, mimo iż jestem koneserem kociej muzyki, nie odróżniłbym symfonii Schaeffera od kompozycji chóralnej mego imiennika Ociasa!
nasz szczep
Wiałem stamtąd na skróty, przez jakieś krzaczory, doły i budowę niedokończoną - tam doznałem kontuzji swej tylnej prawej stopy... Trochę na oślep dotarłem do zacisza domu naszego - od razu położyłem się spać. Państwo rano zauważyli, że jestem niezdrów i trochę kuleję. Żeby nie słuchać Państwa moralitetów wymknąłem się w gąszcz krzaczków po sąsiedzku - tam spędziłem cały dzień. Nadal bolały mnie uszy - bardziej niż stopa... Dopiero dzień trzeci przyniósł trochę ukojenia - Pani głaskała mnie i przemawiała czule, dopóki nie zamruczałem. Pan zasięgnął porady medyka - doktorka powiedziała, że uleczy mnie spokój. Więc staram się spać - jestem spokojny... Obie psinki nie dokuczają mi - ech, będzie dobrze!
Do tego samego szczepu dwa dni wcześniej wstąpił przyjaciel Państwa, niejaki Konrad. On z kolei gonił autobus i skręcił nogę. Ale jego stopa była bardziej czerwona... A pierwszy, wiele lat temu był nasz Pan! Spadł z rusztowania - pękła mu pięta. On z kolei miał stopę bielutką, gipsową. Potem mu się tylko przykurzyła...     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz