ukochane jadło Chili |
Oto znów ja - Bolesław, niestrudzony grafoman internetowy! Mam ból głowy, tyle tematów wokół - od którego zacząć? Może od owoców - podobno ten czas teraz dwunogi nazywają latem, a czasem "sezonem ogórkowym"... Z tymi ogórkami to akurat prawda, bo moi Państwo wciąż pchają takie zielone balaski do słoja, zalewają jakąś miksturą, a potem wyjmują po jednym albo dwóch i jedzą. To nosi nazwę "małosolny" - a czy widział ktoś dużosolnego? Podobno Pan raz zrobił taki przetwór na zimę, co pochłonął wszystką sól domową - wbrew Pani wskazówkom...
Ja nie jestem owocożercą - wystarczą mi moje sucharki i saszetki (och, motyla noga, tak - pokochałem saszetkowe dania!). A Chili to może jeść wszystko, jak leci! Uwielbia śliwki, jabłka, pomidory, czereśnie, winogrona (winogron jej absolutnie nie wolno, ale zjadłaby każdą ilość), arbuzy, melony, awokado, kaki, kapustę, paprykę i jeszcze milion innych, nieznanych mi z nazwy płodów rolnych. Nauczyła także Bieluszkę - teraz wespół wsuwają czereśnie, jabłka i śliwki, złasowane od Pana! A ponieważ chwilami jest gorąco, to i lodem nie pogardzą, a nawet sorbetem lub mrożoną kawą, fuj!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz