śniadanie na trawie |
Widziałem, jak rano Pan szykował sobie danie z surowego mięska (mówią że to Tatar - czyżby kanibale, ci moi dwunodzy?). Ja ostatnio zasmakowałem w odmianach od sucharków. Dzień w dzień czaję się na poranny czas dokarmiania Chili - ale dopiero tylko ze dwa razy mi się udało uczestniczyć w rytualnym spożywaniu wołu...
Państwo czasem dzielą się z nami swoimi potrawami, a czasem chowają je przed nami. Ja - kot wszędobylski, odnajduję większość tych schowanych, ale jakoś nie przepadam za usuchłymi bułkami ani zwiędłą marchwią... Ciekawsze smakowo czy wręcz rarytasy Państwo chowają do tej białej, zimnej szafki - jeszcze nie umiem jej odemknąć... Żal mi się zrobiło Pani, że Pan jej nie dał Tatara - inwalidy, więc postanowiłem sam się odwdzięczyć za wikt...
Wracając do potrawy, czyli mówiąc po łacinie - ab ovo, to z wędrówki po okolicznych domach przyniosłem Państwu mysz! Szybko ją załatwiłem, żeby Pani mogła zjeść jeszcze ciepłą! A Pan - niewdzięcznik i brutal - z odrazą wziął ją za ogon i odrzucił na dach garażu! I po co tak bardzo się starałem - może dwunogi wolą szczurka?
Na garażu prawie zawsze dyżurują takie czarnobiałe ptaki - i zaraz zwęszyły świeżonkę! Po kilku minutach nie było śladu po moim połowie...
Następnym razem zjem sam - nie dam Państwu skosztować, skoro nie umieją się zachować...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz