Dziś znowu u dwunogów święto! Dobrze im - w przeciągu miesiąca to już trzeci czas wolny od zajęć codziennych. Teraźniejszy dwunogi freetime nazywa się Święto Trzech Królów! Chociaż ja mam ten stan przez okrągły rok - nikt mnie do robót żadnych nie goni...
Właśnie odpoczywałem na komodzie, gdy Pan błysnął mi w oczy jakimś reflektorkiem, niczym oficer śledczy. Ale nie było to wcale przesłuchanie: nikt mnie nie dręczył, nie wyrywał pazurów, nie kazał podpisywać protokołów. Po prostu Pan kocha fotografię i wciąż pragnie mnie uwieczniać! Trudno, taka rola gwiazdora...
Właśnie odpoczywałem na komodzie, gdy Pan błysnął mi w oczy jakimś reflektorkiem, niczym oficer śledczy. Ale nie było to wcale przesłuchanie: nikt mnie nie dręczył, nie wyrywał pazurów, nie kazał podpisywać protokołów. Po prostu Pan kocha fotografię i wciąż pragnie mnie uwieczniać! Trudno, taka rola gwiazdora...
Ale niech tam mnie uwiecznia, mam tu pilną sprawę - znowu na rolecie, niczym na ekranie, pojawiły się kontury ptaszków! Było ich wręcz zatrzęsienie!
Jeszcze raz objawiła się moja wyższość czterołapa... Bo do dwunogów przyszło ledwo trzech mędrców, i w dodatku bardzo dawno. I pewnie dlatego takie z tego powodu mają święto, bo potem już nikt nie przychodził...
A do mnie - chociaż pewnie mało rozumne te ptaszęta, ale za to cały orszak przyfrunął... (Tak po prawdzie, to nie tyle do mnie, tylko na lunch przyfrunęły, sikoreczki! Bo Pan wywiesza im przeróżne ptasie smakołyki...) Ale poczułem się jak władca świata i okolic, obserwujący przybycie dwunogich, skrzydlatych istot. Okazałem im łaskę i żadnego nie schwyciłem, w końcu jest święto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz