Podłogi i schody mam już opanowane. No, wszystko co płaskie w zasięgu łap, nawet ten obszar na stole. Wieczorami, zamiast dostojnie zasnąć, skaczę po Panu kulącym się pod kołderką - taką mam ścieżkę zdrowia. Fajne są te zabawy, ale pomału zaczynają być nudne. Teraz to ja chcę poznać tajniki pionu...
Dziś na ten przykład stojąc na tylnych łapach (stanie na przednich wychodzi mi słabo), zabawkę zdjąłem z firanki, dekorację świąteczną. Trochę się przy niej napracowałem, aż rozmontowałem... Pan mnie potem rugał i nawet zamachnął się na moją godność kocią zwiniętą w rulonik gazetą... Z Bieluchem się mocujemy na stojaka, choć jeszcze nie jesteśmy równi... Rano w łazience stoję i przyglądam się na jakiegoś płaskiego drugiego identycznego jak ja (na ścianie tylko w jednym miejscu go spotykam) - on mnie małpuje! Za telewizorem wisi taka ruchoma ściana, Państwo nazywają toto zasłona - ech chyba któregoś dnia spróbuję wspinaczki (na samą myśl o tym czuję dreszcz podniecenia, od wąsów do ogona)... Mniej więcej domyślam się, co Felicja miała na myśli, miaucząc o drzewie i ptakach na gałęziach - czy doznam kiedyś tej rozkoszy? Państwo odpędzają, pilnują, żebym nie zbliżał się do wyjścia - a psy odwrotnie, wręcz nakłaniają do chodzenia na siku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz