Sobota! Dziś Pani ma
wolne! Rano powkładała swoje i Pańskie wymienne futerka do jakiejś takiej
szafki z oknem, a potem pstryknęła w
prztyczek i zaczął się
spektakl! Kręciły się te
ubrania w lewo i w prawo, coś polewało ich wodą z
pianą, aż na koniec zaczęły
wirować... Chciałem tam wejść, przez uchylone w przerwie
przedstawienia okienko, ale Pani mnie
odpędziła, nie wiem dlaczego... Pan wyjął w międzyczasie śniadanko dla Chili - zamrożoną kuleczkę mięsa z
wołu i położył, żeby
odtajała. Więc poznałem dziś, jak smakuje
wół - zakradłem się cichutko na kuchenny blat, a stamtąd już bezproblemowo sięgnąłem łapą na półeczkę... Nikomu nic nie mówiłem - był jeszcze trochę zimny, ale
PYSZNY! O, to zupełnie inne jedzenie, niż moje sucharki! Myślałem, że Pan będzie mnie
dyscyplinował za tą złasowaną porcję
mięsa, ale burza przeszła bokiem. Nawet dał mi taki
patyczek do jedzenia, smakowity niezwykle! Ale za to z
zapałem spędzał mnie ze stołu...
|
szlachetna paczka - rozmiar koci |
Okazało się, że to dopiero początek rozkoszy podniebienia - Pani mówiła coś do takiego
metalowego pudełeczka, z niego zciszony głos jakby odpowiadał, a potem pojawili się nowi dwunożni! Poznałem ich - to Jola i Andrzej, ci
matematyczni wielbiciele nas, kotów! Już raz jeden wpadłem w ich ręce - ale nie było źle - głaskali mnie i coś tam między sobą mruczeli. A dziś obdarzyli mnie paczką
konserw - chociaż nie mają nic wspólnego z
konserwatorium. No, pakunek przekazali Państwu, ale intencja była oczywista - to dla mnie, od nich
niespodzianka... Z wdzięczności za to pozwoliłem się znowu dotykać, pazurki trzymałem ukryte w miarę, nie gryzłem ręki dwunożnej
donatorki. Nawet trochę pobawiłem się z Chili, tak
na pokaz (ale najlepiej nam wychodzi zabawa, kiedy nikt obcy nie podgląda). Dwunożni goście chcieli zapanować nad mą duszą - wyjęli czarną tabliczkę z oczkiem i chcieli zrobić mi
zdjęcie - ale tak się jak
piskorz wywijałem, że zrezygnowali... Pan to co innego - on ma taką srebrną
cegłę z
piorunem - z nim nie mam szans... Właśnie
ustrzelił mnie, kiedy pożywiam się jedną
konserwą z tej s
zlachetnej paczki - takich pyszności nie jadłem jeszcze nigdy w życiu, a mam już przecież trzy
miesiące! Nawet nie mam siły się
mocować z psami. Położyłem się spać z powrotem, z brzuchem rozkosznie wypchanym... Dobranoc, do następnego spotkania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz