mysz jak złoto! |
Podsłuchałem Pana, jak umawiał się z jakimś innym dwunogiem, że sprzeda mu mysz! Tak mnie to zafrapowało, że nie mogłem spać ani się bawić, tylko wciąż myślałem, że chyba jeszcze nie znam tego swojego Pana... No bo jak to: trzymał mysz w pudełku, w szafce, po cichutku, nie dokarmiał, nie napajał, mysz nie nie jest zmumifikowana (bo mówił do telefonu, że jest w stanie idealnym) - magik czy co? Chociaż na oczy nie widziałem jeszcze żadnej myszy, ale pamiętam opowiadania Felicji, ochy i achy psów, podziwiających jej urobek...
Dopiero popołudniowe przybycie Pani ostudziło moje emocje! Wyszło na to, że nie dość, że podsłuchuję rozmowy dwunogów, to w dodatku okazałem się kompletnym ignorantem - owszem, to jest mysz, ale komputerowa! Inaczej mówiąc, to taki plastikowy twór, gadżet informatyczny! Pan postanowił się jej pozbyć, bo sam używa trackballa... A jego z kolei znam, choć nie wiedziałem, że tak się wabi to dziwne coś, które Pan tak pieści prawą górną kończyną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz