05 maja 2015

Majowe przebieżki

Po otwarciu drzwi do świata - intensywnie poznaję okolice. Zataczam coraz szersze kręgi od bazy, ale nadsłuchuję, kiedy Pan woła, bo wieczorem drzwi zostają zamknięte. Już wiem, że trzeba wracać, żeby nie zostać na noc w drewutni...
Dziś byłem na drzewie, ale jeszcze nie osiągnąłem szczytu - z daleka jest ot, takie sobie, a z bliska wysokie, jakby do nieba wyrosło! Czułem tam, na gałęziach jakieś ślady dwunogich, ale mniejszych, takich ze skrzydełkami. Ten gatunek nazywa się ptakami, są różne, choć prawie takie same... Unikają mnie, nie wiem zupełnie, dlaczego?
ptaszek...
A Chili opowiadała, że w tym nowym ubranku, uszytym jej na zamówienie, chodzi jej się nad wyraz dobrze. Była z Panem na spacerach: a to wokół domu, a to pętlą sięgającą do stacji paliw, a w niedzielę nawet poszli z Panem hen, do centrum miasta! Wprawdzie część drogi Chilusia przebyła na Pańskich rękach, ale i tak było mnóstwo atrakcji! Zostawiła wiele wiadomości dla przechodzących ewentualnie psów i odczytała ogólnodostępne maile od innych, wcześniej idących... Z naprzeciwka szli jacyś dwunożni z przeróżnymi psami, w powietrzu unosił się zapach smażonego mięsa i bezdomnych kotów. Pan pstrykał fotki mijanym kamienicom. Chili szczekała, jak prawdziwie obronny pies! Powrócili oboje zziajani, zadowoleni ze spaceru. Ja bym tam nigdy nie dał się ubrać i iść na smyczy z Panem przy nodze - takie zachowanie kotom nie przystoi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz