21 grudnia 2014

Bieluch - najstarsza towarzyszka mojego Państwa...

Wciąż u tych Państwa coś nowego! Dziś pierwszy raz w życiu jadłem takie pyszne rzeczy! Nie sucharki, tylko miękie, pachnące - Felicja mówiła, że to się nazywa: mięso i że pochodzi z kaczki... Były jeszcze kawałki takiego czegoś twardego, twardszego niż sucharek, ale tak samo pachnącego, jak mięso. Chili nazywa toto kość czy jakoś tak... Te kości to Pani dała właśnie Bieluchowi i Chili. A potem z ich mieszkań słychać było chrupanie i smakowite mlaskanie. Chili swoją kość nosi ze sobą wszędzie, pewnie boi się, żeby jej nikt nie zwędził. A Bieluch chrupie, chrupie, a potem chowa sobie na potem. Bieluch jest zapobiegliwa, zawsze coś tam w domu swoim ukrywa (sam kot nie poczuje, jak mu się zrymuje)...
Bieluch wygrzewa się w słońcu...
Dziś Pani piekła ciasto. Cała kuchnia była wypełniona zapachem! A wieczorem - ech, kurza twarz, cały kocioł mięsa gotowała... Bo podobno idą jakieś święta... Ciekawe, jak one idą i którędy? Czy przyjdą tak samo szybko, jak oboje Państwo w południe pobiegli na piętro i coś tam sprzątali? Ja im nie przeszkadzałem, ani nie pomagałem, bo ja nie umiem sprzątać. W ogóle, ze wszystkich prac domowych to najlepiej umiem spać...


Kilka słów muszę opowiedzieć o Bieluchu. Bieluch jest najstarszą, z żyjących czteronożnych w tym domu. Kiedy przyjechałem do domu z tymi Państwem, to Bieluch trzęsła się jak galareta. Taka była przejęta, że dołączył do grupy nowy lokator. A teraz - jesteśmy już kumplami! Według jej opowiadania powtarzam, bo nie wszystko rozumiem. Niektóre słowa brzmią obco. I nie chodzi wcale o to, że to w języku psim... A więc z Bieluchem było tak: urodziła się niespodziewanie, jako jedynaczka, w pewien letni wieczór, wieki całe temu, pod tym samym stołem, pod którym teraz ja baraszkuję z Chili. Jej matką była Mucha, która rok później wymknęła się jakąś szparą w płocie i zaginęła gdzieś, przed Wigilią - rany, musimy się pilnować! Ach, to może dlatego Bieluch nie lubi oddalać się od domu? Żeby nie podzielić losu mamy? Ja to chyba nigdy bym nie wyszedł sam! Chyba, że mnie Państwo zabierze ze sobą na działkę - Chili mówiła, że tam jest suuuper!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz