09 marca 2015

Felicja w Zakopanem


Bunia globtrotterka...
Ostatnie dni były trudne - a teraz Felicja nas opuściła. Z racji położenia, najprościej wskazać, że skierowała się do Zakopanego. Wszyscy w domu, zarówno dwu- jak i czteronogi nie tryskają wesołością. Podczas rozmów sciszonym mrukiem lub powarkiwaniem, psom przypomniała się jeszcze jedna ich koleżanka...
Bunia, pieseczek rasy York, przyjechała do Państwa, ponieważ jej poprzedni właściciele, brat i szwagierka naszej Pani rzucili się w odmęty zagranicznego businessu i nie dawali rady zajmować się psiuńciem. Bunia była tak grzecznym i cichutkim pieskiem, o jakim inni właściciele psów mogli by tylko pomarzyć. Mieszkała w kraciastej budce pod schodami i uwielbiała nosić różne przedmioty. W młodości do znudzenia przynosiła patyki i drobne kamyki, żeby jej rzucać i rzucać, bez końca. Dni u Państwa mijały szybko - i w końcu Bunia stała się ba-Bunią. Któregoś letniego dnia też się oddaliła, bo była już bardzo wiekowa, jak na psa, i także chorowała, miała w sobie raka...
Bez Felicji w domu nam smutno! Choć nie pozwalała mi na zbytnie czułości, lubiłem się do niej przytulić. I wtedy opowiadała mi, jak przynosiła myszy, a nawet czasem krety, układała na wycieraczce i wołała psy - do podziwiania! Zimą Państwo zakładali jej na szyję dzwonek, żeby ptaszki mogły się żywić w Państwa ogrodzie bezpiecznie, a nie w stressie upolowania przez Felicję. O tych myszach pomyślę! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz