31 marca 2015

Psia łaźnia

czysta Chili
Chili była w kąpieli! Pan napuścił wody do brodzika, zmoczył sierść pod prysznicem, a potem użył szamponu. Szorowana była pienistą cieczą Chilusia, i pod brodą, i po grzbiecie, nawet ogon został oczyszczony... Potem - jak w myjni samochodowej - nastąpiło suszenie, wycieranie ręcznikami. I na końcu suszenie powietrzne (pieseczek się wytrzepał i przebiegł cztery razy z kuchni do pokoju). Z wrodzonej uprzejmości nie pytałem Bieluszki, po co to całe mycie, i czy ona także pójdzie do łaźni?
Mnie to nie dotyczy - ja myję się sam, na pół sucho. Koty tak mają. Chociaż nie wszystkie - wśród mieszkających z Państwem była jedna czarna owca, chociaż ruda. Miała na imię Boruch i nie myła się nigdy. Na szczęście trafiła do Państwa w porze wiosennej, więc czasem błoto spadało z niej wraz z deszczem... Nigdy też nie mruczała - to chyba była jakaś chińska podróbka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz