17 kwietnia 2015

Rozkosze podniebienia

marzenie...
Dziś dzień pod znakiem jedzenia! O poranku Pan dał mi puszkę przepysznego mięska w galaretowatym sosie - jadłem do rozpuku... W misce wciąż mam uzupełnianą porcję sucharków, a do popicia - świeża woda (tu już miska wspólna dla wszystkich). Chili jest odżywiana przez Pana kuleczkami z mięsa, pochodzącego z wołu. Bieluszka jada głównie sucharki, ale ma w swoim legowisku zakopaną na czarną godzinę kromkę suchego chleba. A Chili połyka swoją kuleczkę i potem skrada się, podkrada Bieluszce po jednym chrupku... Państwo jadają tyle różnych rzeczy, że nie spisałby ich nazw nawet na wołowej skórze. Niektóre ich potrawy czasem i nam wpadną - jakieś skóry z ryb, kości, chrząstki albo i mięso. Chili je nawet ogórki, jabłka, marchew i lody! 
Dziś Państwo gościli Dominikę - Pani czarowała coś nad stołem, Pan mieszał jakieś sosy, oleje i przyprawy - powstał z tego placek na całą blachę, z mnóstwem dodatków. To się u dwunogich nazywa pizza! Jedli we troje potem tą pizzę, upieczoną w duchówce, a dla nas nic nie spadło... Fakt, że podobno taka pizza jest pikantna, aż dziurę w języku wypala! I takie ostre podobno nam szkodzi - lepiej nie próbować, żeby nie pokaleczyć mordki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz